Bardzo dawno temu, w odległych czasach, tam gdzie obecnie jest Łysa Góra stał niewielki kościół, a obok niego karczma, do której przychodzili najwięksi rozpustnicy.
Pewnego dnia kilkunastu pobożnych ludzi udało się do kościoła na modlitwę. Tymczasem obok, w karczmie odbywała się biesiada. Ucztującym nie brakowało alkoholu. Któryś z nich zaproponował by udac się do kościoła. Kompani całą zgrają wdarli się do świętego miejsca. Przebrali miarę. Pan Bóg bardzo się rozgniewał i sprawił, że kościół wraz z karczmą zapadł się głęboko pod ziemię. Wtedy modlący się ludzie ujrzeli chwalę niebios, a pijani biesiadnicy zapukali do piekielnych wrót.
Wiele lat spod ziemi wyrastał krzyż, który był pamiątką istnienia kaplicy. Budził zachwyt i zdumienie zwiedzających. Obok tego miejsca, na polanie, pasł swe owce młody pasterz. Któregoś dnia odwiedził polanę diabeł - wysłannik piekieł. Nakazł chłopcu, by przeklął, kiedy przechodząc przez łąkę potknie się. Młodzieniec wykonał polecenie szatana. W chwili gdy to uczynił, krzyż zniknął podobnie jak karczma i kościół.
Od tej pory, co roku w Boże Ciało słychać dźwięki dzwonów wydobywające się spod ziemi. Są to jakby jęki dusz rozpustników, pokutujących za swoje czyny.
Tekst ukazał się w Gazecie Limanowskiej w 1995 roku.