Młynne niżne
W gminie Młynnem niżnem istniał jeden dworek, zwany »Słomianą«. Budynek mieszkalny, z drzewa wystawiony, składał się z czterech pokoi— w środku był ganek, podparty czteroma słupami drewnianymi. Zabudowania gospodarcze z wyjątkiem murowanego spichlerza były także z drzewa. Do tego dworku należało ornego gruntu z lasem około 300 morgów.
Właścicielem tego majątku był Teodor de Friedensfeld Laskiewicz, ożeniony z Rozalją z Dzięciołowskich Głębocką, wdową po Michale Głębockim.
Na podstawie dekretu dziedzictwa z dnia 27-111 1851 L. 3344, wydanego przez c. k. Sąd szlachecki w Tarnowie, po Teodorze de Friedensfeld Laskiewiczu odziedziczyła tę posiadłość jedyna córka zmarłego Marja z Laskiewiczów Żuławska; mężem jej był Juljusz Szeliga Żuławski, zmarły w r. 1858 (urodzony w r. 1814). Spoczywa na nowym cmentarzu w Łososinie górnej. Pozostałe dzieci po Juljuszach Żuławskich są: p. Kazimierz, który ożenił sią z p. Józefą Gosławską z Bieńkowic (Pani Józefa Żuławska jest córką Konstantego Gosławskiego z Podola i Anieli Wierusz Kowalskiej 1° Gosławskiej, 2° Jasińskiej ze Zawady (powiat olkuski). Konstantowie Gosławscy przeprowadzili się w r. 1868 do Galicji do Bieńkowic. Stryjem ojca p. Józefy Żuławskiej był Maurycy Oksza Gosławski w Podolu urodzony, mistrz poezji lirycznej; niejedna z jego pieśni przechowa się długo w ustach narodu jak np. »Gdyby orłem byd«.); Wanda, która wyszła za mąż za p. Narcyza Figiet-tiego, obywatela z Królestwa Polskiego; Stanisława, którą poślubił p. Jakób Króliński z Bi-goszówki (koło Wieliczki) i Lubina, z którą ożenił się p. Nicefor bar. Lenk-Sufczyński z Borków (koło Niska).
Po śmierci Juljusza Żuławskiego gospodarowała na Słomianej pozostała wdowa Marja Żuławska ze swoim synem p. Kazimierzem Żuławskim.
Marja Żuławska, osoba bardzo gościnna, mając córki na wydaniu, urządzała w czasie karnawału we dworku swym zabawy, na które okoliczna szlachta się zjeżdżała; nie brakowało na nich Seweryna Głębockiego z rodziną z Mordarki i Edmunda Żóchowskiego z najstarszą córką p. Jadwigą — później zamężną Michałowską — z Laskowy (Piszący nic jeden raz tańczył do białego dnia na Słomianej przy doskonałej kapeli Domitrów z Łososiny górnej).
Na podstawie aktu darowizny z dnia 12-X 1883 przez Marję Żuławską zeznanego, stał się p. Kazimierz Żuławski wyłącznym właścicielem Słomianej, l.w.h. 664.
Marja Żuławska umarła w Słomianej 12-X 1898 i jest pochowana na nowym cmentarzu w Łososinie górnej.
Może nie od rzeczy będzie, jeżeli nadmienię, że dobra Szyk ze Starem rybiem obejmujące około 600 morgów gruntu z lasami, były siedzibą rodu Żuławskich od dawien dawna. Właścicielem tych dóbr był śp. Ignacy Żuławski. Według dekretu dziedzictwa z dnia 26-VIII 1806, wydanego przez ck. Sąd szlachecki w Tarnowie, odziedziczyli te dobra: Wiktorja ze Żuławskich Dunikowska, Jan Kanty Żuławski, Wincenty Żuławski, Wojciech Żuławski, Franciszka Żuławska i Józef Leśniowski, syn Katarzyny z Żuławskich Leśniowskiej, w równych częściach, l.w.h. 673.
Towarzystwo ochrony własności ziemskiej w Limanowej kupiło te dobra od p. Marji z Żuławskich Russockiej, właścicielki blisko połowy tych dóbr, i innych spółwłaścicieli 8-II 1884 r. i sparcelowało je. Obecnie 4/6 części tych dóbr stanowią własność p. Marji Russockiej, córki Jana Russockiego (syna Adama) i Marji z Żuławskich. Pani Marja Russocka kupiła te 4/6 części Szyku od Towarzystwa ochrony własności ziemskiej w Limanowej 23-XII 1910 r. Resztę kupili po kawałku chłopi miejscowi. Marja z Żuławskich Russocka była córką śp. Wojciecha Żuławskiego, wnuczką Ignacego Żuławskiego i przyrodnią siostrą śp. Juljusza i Leona Żuławskich.
Dziadkiem pana Kazimierza Żuławskiego był Wojciech Żuławski, syn Ignacego — miał dwóch synów: Juljusza i Leona, ostatni był lekarzem i praktykował w Limanowej, synem jego był Dr. Karol Żuławski, lekarz w Krakowie. Państwo Kazimierzowie Żuławscy mają następujące dzieci: 1) Witolda, który się ożenił z p. Stanisławą Łobosówną, 2) Zygmunta, który poślubił p. Zofję Richterównę, 3) Bogdana, ożenionego z p. Heleną Richterówną, siostrą Zofji, 4) Sławomira, ożenionego z p. Marją Wiśniowską, 5) Janusza, który się ożenił z p. Marją Bukowską i 6) Jadwigę, którą poślubił p. Grzegorz Marjasz. — Kazimierzowie Żuławscy mieli także syna Jerzego, autora „Dyktatora”, „Eros i Psyche”, który był bardzo cenionym literatem. Śp. Jerzy wstąpił do Legjonów — umarł w szpitalu w Dębicy na tyfus w r. 1915. — Polska literatura poniosła wielką stratę przez jego przedwczesną śmierć.
Kazimierz Żuławski technik krakowski, był wzorowym, tęgim i rządnym gospodarzem, nie wstydził się ująć w ręce pług. Fróhlichowski, ażeby lemieszem krajać ojczyste zagony, swą zapobiegliwością i energją gospodarczą wzbudzał podziw u sąsiadów; mimo oszczędności, posuniętej do ostatnich granic, nie mógł utrzymać się na Słomianej i nic dziwnego, wszak trzeba było spłacić rodzeństwo, sprawić wyprawy ślubne i wesela siostrom, a co najważniejsze, kształcić aż sześciu synów i starannie ich wychowywać. — Cała okolica podziwiała pana Kazimierza, że przy takich warunkach potrafił to wszystko uskutecznić.
Kazimierz Żuławski w miarę koniecznej potrzeby z bólem serca sprzedawał ziemię parcelami. W końcu sprzedać musiał pozostałą resztę kontraktem z dnia 9-IV 1900 Walentemu Lipieniowi, Wojciechowi Dudzie, Janowi Chrobakowi, Michałowi i Józefowi Lipieniom. Niejedną gorącą łzę uronił w cichości, podpisując twardą a drżącą ze wzruszenia ręką odnośny kontrakt.
Można sobie wyobrazić, co się działo w sercu p. Kazimierza Żuławskiego, tego patryjoty obywatela i troskliwego ojca tylu dzieci, gdy się przekonał, że nie zdoła dzieciom zostawić tej ukochanej Słomianej, w której się urodził, wyrósł, wychował, tyle przeżył chwil wesołych, tej ziemi, którą własnemi rękami uprawiał.
Gdy p. Kazimierz Żuławski przyszedł do wspaniałego, gałęzistego świerka, w ogrodzie stojącego, mającego obwodu trzy metry a około 20 metrów wysokiego i godnego odmalowania lub odfotografowania, aby się z nim na zawsze pożegnać, świerk zrozumiał tę chwilę i zaszumiał pieśnią sobie właściwą, jak harfa o tysiącznych strunach. P. Kazimierz z rozrzewnieniem słuchał tej pożegnalnej pieśni — miał i świerk czułe serce.
Chłopi po wyprowadzeniu się pp. Żuławskich z dworu zburzyli wszystkie zabudowania gospodarskie, z wyjątkiem murowanego spichlerza. Budynek mieszkalny pozostał — jedną połowę rozebrali, a na jej miejsce wybudowali nową. Chłopi postawili nowe budynki mieszkalne i gospodarskie, bo jest aż sześciu gospodarzy z licznemi rodzinami.
Pan Kazimierz Żuławski, ile razy przejeżdża przez te strony, nie omieszka zaglądnąć bodaj na chwilę do Słomianej i pójść do tego ukochanego, żywego a niemego świadka życia i dziejów rodzinnych, świerka, aby z nim pogwarzyć o dawnych lepszych czasach; ileż to myśli i uczuć musi mu ten świadek przypominać.
Jadąc gościńcem z Limanowej w kierunku Bochni, można zobaczyć ten świerk — stoi po prawej stronie gościńca naprzeciwko murowanego młyna za mostem na Łososinie.
Na zakończenie historji tego dworku przytoczę podanie ludowe o śp. Jerzym Żuławskim:
Kiedy Jerzy był małym chłopcem, robił sobie łuki z wikliny i strzelał z nich do wron, srok, wróbli itp. Pewnego razu zauważył Juras, że na pastwisku położonem za rzeką Łososiną, która płynie niedaleko dworku, pasą się owieczki. Wszystkie były białe prócz jednej najmniejszej, która miała czarną wełnę. Juras postanowił strzelić z łuku do tej najmniejszej owieczki, był ciekawy, czy jego strzała doleci tak daleko i czy w nią trafi. Podszedł do samej rzeki, napiął łuk, wymierzył i puścił strzałę. Jakżeż się zdziwił Jurek, gdy zamiast w owieczkę trafił w pastereczkę — chłopiec roześmiał się serdecznie, zzuł buciki, przeszedł przez rzekę i zbliżył się do pastuszki, aby zabrać strzałę. Pastereczka miała już w rękach strzałę i żartowała z Jurasia, że z niego dobry strzelec, bo zamiast w owieczkę trafił w nią i pokazała ręką miejsce, w które strzała ją ugodziła; okazało się, że w samo serduszko (Bóg skrzydlaty, Eros — dziecko, luby, złoty, naciągnąwszy łuk z pustoty, puścił jej w łono strzałę — jest raniona w serce ) Jurek (—Eros) trafił ją —(Psyche). Juras przypatrzył się pastuszce a ona jemu. — Ona była córeczką zamożnego gospodarza ze Słomiany, jedynaczka, na chrzcie świętym dano jej imię Basia, młodziutka dziewczynka, rówieśnica Jurka, śliczna jak jagódka, blondyneczka z oczkami niebieskiemi i buzią jak pączek dzikiej różyczki, który miał ochotę się rozkwitnąć. On panicz niebrzydki, brunecik. Ona jemu, a on jej się spodobał i nagle uczuli oboje pociąg do siebie. — To były młodych dzieci pierwsze serduszek wzruszenia, których się nigdy nie zapomina. — Od tego czasu Jurek, ile razy zauważył Basię pasącą owieczki na pagórku za rzeką Łososiną, zabierał swój łuk i spieszył do niej. Oboje paśli owieczki, zbierali jagódki, malinki, ostrężynki (które w tej okolicy zwane są czernicami, a w powiecie mieleckim baranami), grzybki, a w końcu rydzyki. Jurek już nie strzelał z łuku do owieczek, lecz strzelał swemi oczkami do Basi, a ona do niego i nigdy nie chybili.
Trafiało się czasem, że Jurek nie mógł przyjść do Basi, pasącej owieczki, w takich razach tęskniła*) do niego. Z czasem Basia wyrosła na bardzo ładną dziewczynę wiejską i wyszła za mąż za syna bogatego gospodarza, jedynaka ze sąsiedniej gminy. Małżeństwo było szczęśliwe. — Barbara nie mogła jednak zapomnieć o tem pierwszem wzruszeniu swego serduszka w dzieciństwie i od czasu do czasu odczuwała tę ranę zadaną jej przez Jurka-Erosa. Jerzykowi, gdy ukończył szkoły i stał się homo sui juris i poświęcił literaturze, przypomniały się „te wesołe, jasne dnie w dzieciństwie swem, które teraz wydały mu się li cudownym snem” i pod wpływem tych wspomnień tudzież pewnego rodzaju atawizmu, napisał, jak niektórzy twierdzą — powieść sceniczną „Eros i Psyche” (»Rannam w serce, mrę z tęsknoty. Stęskniona, pragnąca, a pewna, że przyjdzie w jakąś najsłodszą godzinę. O przybądź ! czekam Cię — przybywaj!«) (w Arkadji i Zmierzch Bogów).
W Młynnem wyżnem z Wołową górą (ongiś góra ta stanowiła własność śp. Antoniny Puzikowskiej) istniał jeden dworek i był własnością Ludwika Bilińskiego (1846)— l.w.h. 663.
Ludwik Biliński, ożeniony z Sabiną Pieniążkówną, córką Jana Odrowąż Pieniążka i Marji z Dunikowskich Pieniążkowej z Łososiny górnej, miał następujące dzieci: pp. Stanisława, Bolesława, Józefa, Julję zamężną Dulębową, Magdalenę zamężną Gawłową, Edwarda i Sylwestrę zamężną Chwalibogową. Dworek (bywałem w nim z moim ojcem) ten odziedziczyły wyżej wymienione dzieci po swoim ojcu Ludwiku Bilińskim w równych częściach (dekret dziedzictwa z dnia 17-11 1868 L. 36). Posiadłość wnet uległa parcelacji.